wtorek, 29 marca 2011

Być kobietą, być kobietą-żoną.....

Witajcie kochane kobietki - żony!
Niestety w ramach mojego tytułu nasuwa mi się jedno, podstawowe pytanie: Dlaczego kobiety - żony lubią się tak męczyć i boją się być szczęśliwe? Może dziwne jest to pytanie ale z moich ostatnich doświadczeń niestety głównie ono siedzi w mojej głowie. Wciąż spotykam nieszczęśliwe kobiety, narzekające na swoich mężów czy partnerów życiowych. Fuj. Strasznie mnie to wkurza. Dlaczego tyle niesamowicie pięknych, mądrych i oddanych kobiet godzi się na nieszczęśliwe życie.
Na początku wszystko jest cudownie, zakochanie dopada nas jak choroba i motyle  w brzuchu sprawiają, że czujemy się bosko. Nasz facet to ideał, jakiego świat nie widział. I właściwie tak jest. Każdy mężczyzna jak zaczyna jest ciepły, czuły, wrażliwy na nas i pełen uroku. Jednak w miarę upływu czasu coś pęka jak bańka mydlana. Codzienność zabija każdą magię i czar. Nic już nie jest takie słodkie, a proza życia przynosi coraz to nowe rozczarowania. Faceci skupiają się na sobie a w swoje połówki wtłaczają własne wyobrażenie na temat jak żyć, wyglądać i w jaki sposób iść przez świat. A najgorsze jest to, że kobiety się na to godzą, pełne pokory i nadziei, że ta uległość przyniesie poprawę i wszystko będzie takie jak powinno. Cierpią po cichu a w ich głowach tworzą się dramaty. Potem przychodzą dzieci, które mają teoretycznie scalić związek, bo przecież dziecko to największy skarb, ale nie dla związku. Dziecko to ogromna rewolucja i większość facetów nie wytrzymuje ciśnienia. Niestety ich metodą jest ucieczka w swój świat,a to najgorsze co mogą zrobić. A świeżo upieczone mamy - żony są zmęczone, z totalnym brakiem czasu dla siebie i tak rozczarowane. I znowu klops, kolejny na tym talerzu.
I wtedy w mojej głowie zapala się czerwone światło i przeraźliwie krzyczy - o nie, dosyć tego, coś trzeba zrobić.
Boże kobietki zawalczcie o własne szczęście, o poczucie, że jesteście ważne, a wasza rola w życiu to nie bycie praczką, kucharką i sprzątaczką. Jesteście jedyną szansą same dla siebie. Jeżeli wy tego nie zrobicie, to nikt za was tego nie zrobi. Zostawcie na chwilkę swoje domy, mężów i dzieci. Idźcie na spacer, do fryzjera, kupcie sobie seksowny ciuch. Poczujcie się we własnej skórze dobrze. To poczucie zabłyśnie i wasi mężowie zobaczą to światło. Zdrowy egoizm jest tu wielce pożądany. Zróbcie coś tylko dla siebie. Faceci są w tym mistrzami i dlatego z zasady czują się bardziej szczęśliwi od kobiet. Zaproście męża do kina, na dobrą kolację ale do restauracji a nie do kuchni. Wy  macie być kumulacją tego wieczoru. A potem dziki seks. I nikt mi nie powie, że tylko faceci lubią ten sport. Niech poczują co mogą stracić i o co warto walczyć i uśmiechajcie się do siebie. Przecież jesteście cudne.
A jeżeli to nie pomoże i nasz kochany niestety nie złapie tych starań i dalej będzie nas unieszczęśliwiał to błagam was, rzućcie go w diabły. Nie bójcie się zawalczyć o szczęście. Należy się wam wszystko co najlepsze i musimy w to wierzyć, bo tylko wtedy się uda.
Mam przyjaciółkę, która kompletnie źle się czuje w swoim małżeństwie. Jednym słowem ma męża dupka, któremu się wydaje, że ma prawo o wszystkim decydować sam, najchętniej mówiłby jej kiedy ma oddychać. I wiecie ona zrobiła już chyba wszystko, na psychoterapii kończąc. I nic nie idzie ku lepszemu. Ale wiecie co jest najgorsze, co mnie dobija, że ona nie chce zawalczyć o siebie. Mimo, że czuje do niego już tylko złość i żal boi się odejść i nie wierzy w siebie. Mówi, że sobie nie poradzi i może już tak ma być, że umrze nieszczęśliwa. Boże krew się we mnie pieni. Taka super babka ma zgnić przy takim dupku, to straszne. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś uwierzy i rzuci to wszystko, bo wiem, że jej się uda, tylko ona sama musi uwierzyć w siebie i przestać się bać.
To takie smutne, że znam wiele takich kobiet bez wiary i błagam weźcie życie we własne ręce i zacznijcie żyć. Miejcie odwagę spojrzeć w lustro i uśmiechnąć się do siebie. To nie mężowie sprawiają, że czujemy się źle, to my same pozwalamy sobie być nieszczęśliwe i z pełną świadomością godzimy się na to, dlaczego....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz