Witajcie kobietki!
Ten post to wynik oglądania porannego " Dzień dobry tvn". Jednym z tematów omawianych w programie było hasło - wolę być bezrobotna niż pracować. Ktoś by pomyślał, jakieś szaleństwo. W tak trudnych i drogich czasach rezygnować z pracy. Skrajny brak odpowiedzialności i rozsądku. Jednak jak posłuchałam kobiety, która o tym opowiadała wszystko było dla mnie jasne. Po pierwsze słowem kluczowym jest KOBIETA. Właśnie, właśnie kobieta nie mężczyzna. Oni nie mają takich zawirowań. Praca ich określa, dowartościowuje i sprawia, że czują się bardziej męscy. Co to za chłop bez pracy, dupa nie chłop. Jednak jeśli się temu przyjrzeć bliżej oni zazwyczaj (aby nikomu nie umniejszać) tylko pracują. Kobieta musi po pracy zrobić zakupy, obiad, ogarnąć w domu i zająć się dziećmi. Drugi etat jak nic. Więc nie ma co się dziwić, że te zajechane kobietki mają dość. Po drugie żyjemy w tak wariackich czasach, że albo mamy pracę i pracujemy cały boży dzień, albo nie mamy pracy wcale i zaczynają się problemy. Ja sama do niedawna pracowałam w dużej instytucji finansowej więc doskonale wiem co piszę. Niespełna siedem lat od rana do wieczora siedziałam w robocie. Nie mogę powiedzieć osiągnęłam dość sporo, dobre stanowisko za całkiem przyzwoite pieniądze. Początki były nawet fascynujące, szkolenia, wyjazdy, nowe wyzwania, które pozwalały się rozwijać zawodowo. Fajna pensja wpływała na konto, co pozwalało realizować gro spraw. A czas płynął i dzieci rosły. Ominęło mnie dzięki temu kilka ważnych momentów w ich życiu. Wtedy jeszcze tego nie widziałam. Ale cykl pracowniczy dał o sobie znać. Po wielkiej euforii przyszła szara rzeczywistość. Dotarło do mnie, że jestem małym trybikiem w wielkiej maszynie, która jak szybko mnie wchłonęła tak szybko wypluje. Szef już nie był tak cudowny, klienci denerwujący a założenia sprzedażowe nie do zrealizowania. FUJ... A lata mojego życia płynęły. Coraz częściej myślałam co zrobić aby to zmienić ale nie miałam odwagi porzucić pracy bez alternatywy. Przyzwyczaiłam się do niezależności od męża i było mi z nią dobrze. Jednak nie żyjemy po to żeby pracować ale pracujemy po to żeby żyć. I tak wpadłam na pomysł, że urodzę jeszcze jedno dziecko, co więcej zawsze chciałam mieć ich troje tylko troszeczkę się bałam. Dziś gdy moje maleństwo jest już na świecie czuję, że moja decyzja była słuszna. Dziecko to ciężka praca również ale pozwala zwolnić, zatrzymać się w życiu i przemyśleć czy warto tak gnać. Z perspektywy mam uczucie, że przez ostatnie lata tylko pracowałam i nie cieszyłam się życiem. Jestem zła na siebie za ten stracony czas. Muszę tylko jeszcze coś wymyślić jak zarabiać na życie aby mieć czas żyć. Macierzyński się kończy a za bycie mamą nikt nie płaci. A szkoda. Może macie kobietki jakiś pomysł, coś genialnego, co pozwoli być uśmiechniętą mamą z pieniędzmi......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz